Witam. Przekopałem kilka miejsc w sieci, ale nie znalazłem podobnego przypadku, ani rozwiązania.
Otóż - zamieszczam zdjęcia jak to wygląda 1,5 tygodnia po wykonaniu.
Dwa miesiące wcześniej został wykonany skorpion i nic się nie działo, zero wysypki, jedna krostka, ale w dwóch, trzech miejscach był do lekkiej korekty. Więc wykonaliśmy korektę i...
na głównym tatuażu dalej nic się nie dzieje. Ale - następnie po 10 minutach od poprawek,
dodaliśmy cienie. I tu zaczyna się zabawa - tam gdzie zostały dodane, czyli dookoła, po zdjęciu folii wyskoczyły krosty, podobne do pryszczy, niektóre z białym końcem, niektóre nie, niektóe wyglądają jak bomble, no i swędzą, ale nie drapię oczywiście. Mam wrażenie, że niektore zaczną pękąć niedługo.
Tatuażysta stwierdził, że to raczej alergiczne, choć nie jestem alergikiem. Zacząłem brać lek doustnie na alergię clatrę, ale po 1,5 tyg żadnej poprawy, a wręcz parę nowych doszło.
Więc droga braci - sytuacja o tyle dziwna jak wspomniałem - wysypka występuje tylko tam gdzie cienie. Czym smarować? Czekać na rozwój wypadków? Do dermatologa się udać (raczej w dobie covida rozwiązanie dość mocno płatne)? tatuażysta nie ma za wiele pomysłów niestety, poza wskazaniem na alergię. Choć...mi to na alergię nie wygląda.
Do tej pory, przy poprzednim najpier masło, później krem Skin2Skin zielony, nie było żądnych problemów. Teraz zastosowałem na początku podobny schemat, ale...nie wiem co dalej.