Mąż mojej siostry Krystian jest nudny i śmierdzą mu stopy. Smród jest do wytrzymania, nuda - nie.
Rozmawiać może tylko o sobie, osiągając szczyty erudycji. Co robi i jak, czy mógłby lepiej, albo inaczej.
Fascynujące. Ot, jedzie samochodem. Przystaje na skrzyżowaniu, czujnie wyczekuje na zmianę świateł. Wrzuca bieg, puszcza sprzęgło, rusza. Nikt tak nie rusza. Muszę przeżywać każdy przejechany metr - i przeżywam. Męki.
Brak chętnych do powiedzenia Krystianowi prawdy o beznadziejnym przynudzaniu. Znajomi przyzwyczajeni, siostra przytakuje i patrzy jak w obrazek. Zdziwieni, dlaczego z nimi nie posiedzę. Cały czas się spieszę, tyle pilnego mam do zrobienia... Za plecami szepcą, że gwiazdorzę.
_________________