Niby spontaniczne dziary są najlepsze. Potwierdziło się na pewno podczas mojego pierwszego, który świetnie przyjął się w tym samym miejscu, ale na drugiej ręce.
Z drugim, którego zdjęcia załączam, nie poszło tak dobrze. Dziara umiejscowiona jest na nadgarstku. Na fotkach ma odpowiednio dwa tygodnie oraz kilka godzin.
Na początku łudziłem się, że to zabrudzenie albo siniaki, ale sytuacja w ogóle się nie poprawia. Zakładam więc, że się rozlał. Chciałbym jednak zaciągnąć Waszej opinii. Czy to faktycznie przestrzał? Co poszło nie tak? Czy to często zdarza się w miejscach z tak cienką skórą, czy jednak przy tej skali problemu to błąd popełniony w studiu? Jeśli tak, to jakie widzicie opcje poprawki?
Patrzę na niego i się wściekam, a chyba nie o to chodzi w tatuażach

