Najstarsza tatuażystka mambabatok z Kalingi
Whang-od Oggay zasługuje na uznanie nie tylko z powodu kultywowania starożytnej tradycji, ale również za to, że tatuuje w tak podeszłym wieku, mianowicie skończyła w tym roku 103 lata. Urodziła się 17 lutego 1917 roku w prowincji Kalinga i uważana jest za najstarszą tatuażystkę na Filipinach. Nie zdziwiłbym się, jeśli ten tytuł odnosiłby się również do całego świata, ponieważ jest to coś niebywałego, żeby w takim wieku wykonywać tatuaże. Nazywana jest także ostatnią mambabatok, czyli tradycyjną tatuażystką z Kalingi. Od przeszło 80 lat tatuuje rdzennych mieszkańców i turystów, którzy przybywają w jej strony ze względu na wyjątkowe umiejętności, którymi dysponuje. W środowisku tatuatorskim obrosła już legendą i nic dziwnego skoro ma za sobą tak wiele lat doświadczenia, a za jej pracą stoi bardzo długa tradycja, o której również opowiem.
Dziedziczenie umiejętności tatuowania zgodnie z tradycją
Ciało artystki zostało pokryte tatuażami, gdy była jeszcze nastolatką. W kulturze jej ludu kobiety tatuowały się tylko i wyłącznie ze względów estetycznych, w przeciwieństwie do mężczyzn, dla których poszczególne tatuaże miały określone znaczenie. Wspomina, że wszyscy jej znajomi i przyjaciele byli wytatuowani, przez co zainteresowała się bardziej tą sztuką. Wpływ na to miał na pewno także jej ojciec, ponieważ zajmował się wykonywaniem tatuaży na co dzień. To on widząc duży potencjał w swojej córce, postanowił nauczyć ją wszystkiego tego, co sam umie i już w wieku 15 lat zaczęła tatuować.
W tradycji mambabatok niezwykle istotne jest to, że tajniki związane z tatuowaniem mogą zostać przekazane tylko krewnym. Mówi się, że nauczenie kogoś, z kim nie jest się związanym więzami krwi, może doprowadzić do spaczenia, zbrukania tej pięknej sztuki i samego tatuażu. Przez to jest obecnie rzadką techniką, bo tak jak wspomniałem jedną z nielicznych osób, która hołduje starym zasadom, jest bohaterka niniejszego artykułu. Whang-od uważa, że młodych ludzi nie ciągnie do sztuki tatuażu i nie chcą zgłębiać jej tajników, mogą się tatuować, lecz sami w dużej mierze nie chcą własnoręcznie zająć się tatuowaniem. Naucza za to swoje wnuki i ma nadzieję, że w przyszłości to one zostaną tradycyjnymi mamabatok, dzięki czemu tradycja będzie mogła przetrwać kolejne lata.
Warto przeczytać: Czy tatuowanie jest trudne do nauczenia?
Prymitywne narzędzia i ból przy tatuowaniu
W "salonie tatuażu" Whang-od nie uświadczymy narzędzi, do jakich przywykliśmy w trakcie sesji u naszego ulubionego tatuatora. Nie ma tu sterylnych warunków, a same narzędzia są prymitywne i zgodne z tym co zostało, wymyślone tysiące lat temu. Do tatuowania używa bambusowego kija, który jest zakończony cierniem z drzewa calamansi lub paproci. Metoda ta polegająca na rytmicznym uderzaniu jednego kija o drugi, jest zdecydowanie bardziej bolesna niż ta, przy użyciu elektrycznej maszynki do tatuowania. Jeżeli chodzi o tusz, to jest on wyrabiany własnoręcznie przez artystkę i powstaje z mieszanki węgla drzewnego i wody. Tatuowane motywy posiadają charakterystyczny i niepodrabialny wygląd, inspirowany otaczającą nas naturą. Nie są to skomplikowane wzory, ale ze względu na ich wykonanie i tradycję, która za nimi stoi są czymś wyjątkowym, czymś, co przyciąga wzrok.
Niehigieniczne podejście i duży ból w niczym nie przeszkadza tamtejszym mieszkańcom oraz ludziom, którzy przybywają z dalekich stron, aby otrzymać możliwość oddania kawałka skóry do jej dyspozycji. Tacy turyści muszą pokonać trudną drogę, ponieważ oprócz 15-godzinnej jazdy samochodem, czeka ich długi spacer przez lasy i pola ryżowe do górskiej wioski Buscalan, gdzie znajduje się jej dom i pracownia. Nie można dostać się tam w inny sposób niż na pieszo. Nie zniechęca to jednak potencjalnych chętnych, których jest całkiem sporo. W perspektywie trudnej drogi do przebycia, wykonanie tatuażu nie wydaje się być takie straszne.
Warto przeczytać: Tatuowanie metodą handpoke.
Kilka słów na koniec
To niezwykłe, że na świecie są jeszcze tacy ludzie jak Whang-od Oggay i cieszę się, że natrafiłem na nią przy okazji pisania innego artykułu, który dotyczył plemiennych tatuaży. Wspomnieć warto o tym, że artystka pojawiała się na różnych konwentach tatuażu, gdzie można było oddać się w jej ręce. Myślę jednak, że lepiej wybrać się na Filipiny i przy okazji pozwiedzać tamtejsze tereny, które dla miłośników natury z pewnością będą czymś wyjątkowym. Fascynujące jest dla mnie to, że jedynie spokrewnione osoby mogą przekazywać sobie nawzajem wiedzę o tatuowaniu batok. Z jednej strony to interesujące podejście zakorzenione głęboko w tradycji jej ludu, które należy uszanować, ale z drugiej szkoda, żeby ten styl poszedł w niepamięć przez to, że w pewnym momencie zabraknie ludzi, którzy mogliby dalej praktykować ten zawód w jedynej słusznej formie, czyli tej sprzed tysięcy lat Trzymam kciuki za to, aby tak się nie stało.
Warto przeczytać: Plemienne tatuaże - ich historia i znaczenie.