Tatuaż z numerem zamiast imienia
W niemieckich obozach koncentracyjnych dochodziło do wielu tragicznych wydarzeń, które dla ludzi tam uwięzionych były niestety czymś na porządku dziennym. Jedną z nieludzkich praktyk było tatuowanie ludzi, mające na celu ułatwienie Hitlerowcom identyfikację więźniów. Człowiek, który trafił do obozu miał na przedramieniu tatuowaną literę i cyfrę. Litera symbolizowała transport, w którym przybył na miejsce, natomiast cyfra oznaczała obozowy numer identyfikacyjny. Więźniowie, którzy byli Żydowskiego pochodzenia oprócz wspomnianej litery i cyfry, mieli dodatkowo tatuowany znak trójkąta.
W 1943 roku niemieckie władze zrezygnowały z umieszczania numerów rejestracyjnych więźniów na ich uniformach. Zamiast tego, wymyślono tatuaż, który miał otrzymać po przybyciu do obozu każdy osadzony. Numer identyfikacyjny tatuowany był na lewym przedramieniu, u kobiet po wewnętrznej a u mężczyzn po zewnętrznej stronie. Cały proces przebiegał niemalże bezboleśnie i szybko, bo około jednej minuty, lecz odbierał wszystkim więźniom wszelką nadzieję. Obdzierał ich z człowieczeństwa, ponieważ byli oznaczani tak, jak to się robi w przypadku zwierząt. Zadaniem takiego tatuażu oprócz kwestii administracyjnych, było poniżenie człowieka, pokazanie mu, że od tej pory jest własnością Hitlerowskich zbrodniarzy i że otrzymał niewolnicze znamię, które zachowa aż do śmierci. Ludzie trafiający do Auschwitz i innych obozów koncentracyjnych tracili swą tożsamość, odbierano im imię i nazwisko, zamieniając je wytatuowanym numerem. Trauma związana z posiadaniem takiego tatuażu musiała i w sumie dalej musi być druzgocąca i ciężka do uniesienia. To mogą wiedzieć jedynie osoby, którym udało się przeżyć okrutne działania III Rzeszy.
Traumatyczny tatuaż dowodem zbrodni wojennych
Tatuaż identyfikacyjny więźniów z Auschwitz powinien być znany przez większość Polaków. Jeżeli jest inaczej, to warto poczytać nieco więcej o tych tragicznych latach dla naszego (i wielu innych) narodu. Nawet jeśli jest to bez dwóch zdań kawał krwawej i bezdusznej historii, to musimy o tym pamiętać. II wojna światowa pokazała jakich okrucieństw jest w stanie dopuścić się człowiek względem drugiego człowieka. Tatuaże na przedramionach tych, co przetrwali, mówią nam o tym dosadnie i są świadectwem karygodnych praktyk Niemców.
Niewiele osób może wiedzieć, że Hitlerowcy oprócz przymusowego tatuowania więźniów w obozach koncentracyjnych, tatuowali również wszystkich członków SS. Żołnierze tej formacji mieli na ramieniu tatuaż przedstawiający dwie litery „SS” oraz grupę krwi. Miało to pomóc w ściganiu dezerterów i zapewnić wiernym esesmanom pierwszeństwo w dostępie do medyków.
Warto przeczytać: Tatuaże przestępców z rosyjskich więzień